Przyjaciółka

Przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie. Wybijała się z otoczenia swych druhen naturalną godnością, bez potrzeby nadrabiania jakimś sztuczkami. Zastygła w bezruchu, nieprzenikliwa i piękna, była niczym ekskluzywna woń dymku z cygara w miejscu, gdzie normalnie pali się tylko taniochy. Jeden rzut oka w jej stronę i ogarnęło mnie zasadne przeczucie, że los splecie nas ze sobą na dłużej.
Istotnie, nasza znajomość przetrwała długie lata, spokojnie płynąc na falach mniejszej lub większej zażyłości. Okresami prawie nie rozstawałyśmy się ze sobą, by potem, może na wskutek przesytu, na czas jakiś o sobie zapomnieć. Oczywistym było, że obydwie zyskujemy na swym towarzystwie, tak więc prędzej czy później znów widywano nas razem.
Jej wpływ na mnie był szczególnego rodzaju. Będąc z nią odnosiłam wrażenie, jakby część jej natury stapiała się ze mną, doskonaląc moją urodę, zmieniając mi samopoczucie. W moim mniemaniu stawałam się wyższa, smuklejsza, a zarazem wyzwalały się u mnie cechy, o których istnieniu dotąd nie miałam pojęcia. Kłębiły się wtedy we mnie sprzeczne nurty emocji. Chwilę przedtem jeszcze łagodna, przy mojej przyjaciółce stawałam się ucieleśnieniem niezależności, zdumiewała mnie moja nowa pewność siebie, nawet arogancja i duma. Czułam się przy tym kobieco, seksownie i miałam stałą świadomość tego, że przyciągam na siebie spojrzenia. Pozwalałam sobie na więcej i uchodziło mi to na sucho, jakby bliskość mojej przyjaciółki manifestowała przynależność do Vip’ów. To ja decydowałam, z kim się spoufalę i na ile, moja rezerwa nikogo nie zrażała, wręcz tym mocniej zabiegano o moje względy. Nigdy wcześniej nie słyszałam tylu komplementów, i przedziwna rzecz, bo nawet, gdy padały w stronę mej przyjaciółki, odbierałam je jako utajone słowa uznania dla mnie.
Zazdrość była nam obca, lecz moja lojalność zaczęła niestety szwankować, co nie pozostało bez wpływu na nasze obopólne stosunki. Oddaliłyśmy się od siebie, ona gdzieś się zaszyła, a ja ignorowałam jej istnienie, wmawiając sobie, iż jest zbyt ekscentryczna oraz że zacienia moją osobowość. Nastąpiła, co prawda, próba ponownego zbliżenia się do siebie, lecz ten jednorazowy epizod wyszedł nam dość marnie. Uzmysłowiłam sobie, że czas nie wpłynął dodatnio na naszą przyjaźń, a spotkanie uwydatniło tylko nasze mankamenty. Dzisiaj podjęłam ostateczną decyzję i rozstałam się z moją przyjaciółką. Czarna, przyciasna już sukienka znalazła się w kontenerze na stare ciuchy.