Mmm...

(zagadka ukryta słowami)


Określenie jest dwuczłonowe. Paradoksalnie, gdy pierwszy z członów jest czymś nienamacalnym i wzniosłym, drugi jest pojęciem pospolitym, żeby nie powiedzieć – prostackim. Zbliżone połączenie kontrastów występuje w przysłowiowym „rzucaniu pereł przed wieprze”, lecz gdy w tym wyrażeniu odczytuje się pogardę, to w naszym jest wręcz przeciwnie. Określając nim coś potwierdzamy bowiem tego wartość, wyrażamy temu uznanie.
Można to mieć, ale w sensie doznawania, ponieważ jest ściśle związane z naszą zmysłowością. Przy tym istnieje możliwość doświadczania tego tak w ekspresowym tempie, jak i przedłużając sobie związaną z tym rozkosz. Innym rodzajem przyjemności jest szybkie zaspokojenie głodu czy zjedzenie loda w upale, a innym - delektowanie się potrawami, powolne rozsmakowanie się w ich wyszukanych składnikach. Ponadto, rzeczą oczywistą jest, że ludzkie gusta są różne, stąd też za tym pojęciem mogą skrywać się różne rzeczy.
A jakie uczucia mu towarzyszą? Spontaniczne skojarzenia to stan zmysłowej błogości, szczęśliwość, nawet i po samą ekstazę. Biada, jeżeli po zakosztowaniu owej rozkoszy pozostanie w nas jeszcze niedosyt! Pobudzeni, lecz niezaspokojeni potrafimy wtedy stać się bardzo niemili!
Pewnym ludziom osiągnięcie owego stanu wypełnia większość myśli i odpowiednio nakierowuje ich działania. Moim skromnym zdaniem, lepiej doświadczać tego rzadziej niż za często; nawet kawior spospolicieje, jeżeli będziemy jeść go bez umiaru. Literalnie nasze pojęcie łączy w sobie bezkres niewyobrażalnych doznań, metafizykę z czymś, bez czego nie zdołalibyśmy przeżyć w znanych nam wymiarach i egzystować na naszej planecie. Może więc być postrzegane jako połączenie duchowości (w sensie osiągania raju) z cielesnością. Posługując się tym powiedzonkiem już w języku potocznym nie wchodzimy aż tak głęboko w jego znaczenie. Będzie dla nas po prostu synonimem czegoś, co może nam sprawić wysublimowaną przyjemność. Takie „mmm…” i już.