Ostatnia

Jej czas długo nie nadchodził. Cierpliwie dojrzewała do tej chwili, wspominając siostry, którym wcześniej było dane było odejść. Podobne do siebie niczym dwie krople wody w istocie różniły się mocno. Były pomiędzy nimi szczęśliwe i smutne, były rozczulające się nad sobą, zazdrosne, obrażalskie, a nawet pozerki.
Niektóre z nich imponowały jej, uczyła się od nich opanowania i klasy, szacunku do siebie samej. Te siostry były mądre, nie poświęcały się bez poważnej przyczyny, rozumiejąc, że raz przekroczywszy bramę, już nie można powrócić. Nabrzmiałe doświadczeniem oddalały się dostojnie niczym królowe w orszaku skromnych dróżek. Z kolei inne znikały nagle, w histerycznym pośpiechu lub pod wpływem nieujarzmionych emocji. Były wariatki, były złośnice, a także sentymentalne gęsi, wzruszające się byle czym lub dające się sobą manipulować. Nie zabrakło też śmieszek.
Ich różnorodność objawiała się także w rodzaju odejścia. Jedne wybierały samotność, drugie ciągnęły ze sobą dalsze, bywały i takie, które uciekały ukradkiem lub stoczyły się niebywale zaskakując wszystkie pozostałe.
O żadnej z nich nie umiałaby jednak powiedzieć, że była niepotrzebna, każda z nich spełniała jakieś zadanie. Pewne z nich przynosiły ulgę, inne paradoksalnie odradzały nadzieję, jeszcze dalsze oczyszczały atmosferę, a wręcz nawet uzdrawiały. Każda pojedyncza miała swoją historię, które potem innym służyły tak ku przestrodze bądź za przykład godny naśladowania. Z latami ubywało trzpiotek, a pozostałe siostry łączyły się częściej w bólu niż w śmiechu. Szczęściarami nazywano teraz te, które rozpływały się w zaspokojonej tęsknocie Kiedy jednak nadchodziła pora, w której słono płaci się za błędy przeszłości, owe siostry cierpiały najmocniej.
Nie sądziła, że to właśnie jej przyjdzie zamknąć korowód. Lękała się tego momentu, w głębi siebie wiedząc, że musi nastąpić. Przedziwne, ponieważ trwając w oczekiwaniu na ostatnie drgnienie, po raz pierwszy poczuła, czym naprawdę jest życie. Teraz była już gotowa do drogi. Melancholijnie spłynęła po martwym policzku, ścieżką latami rzeźbioną przez siostry.