Menel

Odnosiło się wrażenie, że czuje się tutaj jak u siebie. Grubawy, w niechlujnym płaszczu, nasuwał skojarzenia z wątpliwą reputacją. Nie przejęły go wcale nasze zdumione spojrzenia, pozostał w bezruchu. Można by zaryzykować stwierdzenie, że zignorował nas całym swoim jestestwem. Być może od dawna tu gościł i dopiero słońce wywabiło go z cienia. Nie sądziliśmy jednakże, aby specjalnie ukrywał się tutaj. Nie musiał, jego postać niemal idealnie zlewała się z otoczeniem, chociaż jego strój nie był typowo militarny. Tylko przypadek sprawił, że przyciągnął nasz wzrok, gdy jego nieporuszoną sylwetkę za liśćmi odsłonił silniejszy powiew wiatru.
Wreszcie zdecydował się poruszyć. Ujawnił przy tym pewną nerwowość, więc na wszelki wypadek obserwowałam go z dala. Ożywiony przybysz przemieszczał się teraz do taktu niesłyszalnego dla innych marsza. Połączenie skupionych na jakimś celu oczu z niezgrabną, trochę jowialną obłością czyniło z niego postać dosyć komiczną. Uśmiechnęłam się, od zawsze bawiła mnie sztuczna powaga, więc i teraz mnie kusiło, by zrobić mu jakiegoś psikusa. Połaskotać źdźbłem trawy, klasnąć znienacka przed nosem, krótko mówiąc, zmusić do porzucenia sztywności. Podnosiłam się już nawet z miejsca, by wprowadzić to w życie, lecz naprędce powzięty plan spoufalenia się z przechodniem jednak nie doszedł do skutku.
Przed jego realizacją powstrzymał mnie głos mojego towarzysza. „Mam go”, rzucił tylko dwa słowa i podał mi mądrą książką już otwartą na właściwej stronie. Tak, to był on. Idealna podobizna wykluczała jakąkolwiek pomyłkę. Przeleciałam wzrokiem po danych i ponownie porównywałam go z załączonym zdjęciem. Nazywał się uroczo. Odorek zieleniak. W języku oryginalnym książki już gorzej, bo Grüne Stinkwanze, a to dosłownie zielona, śmierdząca pluskwa. Dowiedziałam się, że na ogół nie wyrządza większych szkód, najwyżej nakłuwa i wysysa soczyste pędy oraz owoce. Dalej wyczytałam ostrzeżenie, że jednak lepiej nie zbliżać się zbytnio do niego. Odorek wyróżnia się bowiem odrażającym zapachem. W razie niebezpieczeństwa wydziela żrącą ciecz, która może wywołać alergie. A to ci paskuda! Moja rodząca się wcześniej sympatia do tego osobnika momentalnie przerodziła się we wstręt. Tym samym owadzi menel został wyproszony z mojego balkonu - energicznie, bez szkody dla żadnej ze stron.