Toto

(zagadka ukryta za słowami)


Opisując „toto” trzeba uciekać się do domysłów. Przypuszczalnie jest to organizm żywy, być może nawet zwierzątko, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Występuje zawsze gromadnie, pasożytując chyba głównie na ludziach, na zasadzie swoistej symbiozy, ponieważ krzywdy nam nie czyni.
Owo żyjątko wydaje się być mikroskopijnie maleńkie, a przy tym niebywale zwinne, stąd tak olbrzymie trudności, by umiejscowić je i dokładnie zbadać. Nie ułatwia tego również fakt, że jakby najchętniej porusza się w okolicach grzbietu, czego mamy fizyczną świadomość, lecz z braku oczu z tyłu głowy nie potrafimy niestety go dojrzeć. Istnieją domniemania, że zagnieżdża się powyżej karku pod skórą włosów i tam właśnie się czai, wyczekując odpowiednich okazji.
Nadarzają się mu przeważnie wówczas, gdy zaczynają władać nami emocje, zwłaszcza strach, czy lęk wobec zjawisk niewytłumaczalnych. Równie ochoczo korzysta jednakże ze wzruszenia i podniecenia. Kiedy zalęgnie się na kimś opanowanym i beznamiętnym, prawdopodobnie musi zadowolić się nagłą zmianą temperatury lub powiewem chłodnego przeciągu. Nie bardzo wiadomo, czym się odżywia, zakłada się, że chodzi o jakiś składnik naszego potu, przy tym preferuje jakby ten zimny.
Inna z teorii zaprzecza zaliczeniu go do organizmów żywych, uzasadniając to mądrze, gdyż naukowo. Ja w to nie wierzę, stawiając raczej na empiryzm, tym bardziej, że przed jakimś kwadransem owo żyjątko znów dało mi o sobie znać. Jak zawsze, wraz ze stadkiem sobie podobnych i w charakterystyczny dla siebie sposób, pokonując sprintem dystans od szyi po krzyże. Najdalej teraz wiecie już chyba, kogo (bądź co) kryje się za tym opisem? Jeżeli jednak nie, to rozwiązanie znajdziecie poniżej: