Pasażer

Rzucił jej się w oczy nie tylko dlatego, że nużyła ją jazda ostatnim, nocnym tramwajem. Najpewniej zwróciłaby na niego uwagę i w innych warunkach, choć mężczyzna nie do końca był w jej typie. Posiadał jednakże to coś, które wzbudzało w niej dreszcze przeczucia, iż miałby jej wiele do zaoferowania. Po wielu niepowodzeniach sercowych jej oczekiwania zaniżyły się i wyłonił się z nich jeden podstawowy warunek. Na swój własny użytek nazywała go potrzebą równowagi. Miała dosyć lekkoduchów, mitomanów i tych wszystkich mężczyzn, którzy swoje nieudacznictwo zasłaniali pięknymi słówkami. Obiecała sobie, że nie zwiąże się więcej z nikim, kto nie będzie umiał zapanować nad własnym życiem. Dla tego celu była nawet skłonna pójść na ustępstwa względem aparycji partnera czy jego wieku.
Nowy pasażer wszedłszy do wagonu, nieco zagubionym wzrokiem krótkowidza porozglądał się za wolnym miejscem, a gdy je znalazł, usiadł, po czym od razu wyjął książkę. Zatopił się w czytaniu, nieciekawy otoczenia i nielicznych współpasażerów, w większości młodzieży nastawionej na rozrywki piątkowej nocy. Jego poważne, około czterdziestoletnie oblicze wyrażało dystans do świata i głębię intelektu. Wysokie czoło, lekko posrebrzone skronie, stanowcza linia ust dawały przedsmak dojrzałego charakteru człowieka, który już wiedział, czego chce. Dbałość stroju szła w parze z harmonią jego ruchów, mających w sobie coś z wrodzonej elegancji. Skupione na lekturze spojrzenie odrywało się od niej tylko na krótkie momenty zamyślenia.
Jedno z nich nieoczekiwanie powędrowało w stronę kobiety, zatrzymując się na niej o kilka sekund za długo, aby móc je nazwać przelotnym. Od tego momentu zerkał na nią raz po raz, lecz nie bezpośrednio, a odwracając się ku szybie, w której odbijało się wnętrze tramwaju. Kryjąc uśmiech udała, że nie dostrzega jego sprytnej taktyki, zarazem naprędce się zastanawiała, czy może jednak nie powinna wysłać mu jakiegoś sygnału. Jeszcze nie jest z tobą tak źle, powiedziała sama do siebie, skoro przyciągasz tak interesujących mężczyzn! Jej przybity nastrój po nieudanej randce w ciemno, z której wracała z poglądem, iż nie ma już normalnych facetów, poprawił się teraz, wyrzekł czarnowidztwa.
Tymczasem żywy dowód na to, że myliła się w swych wcześniejszych prognozach, zrezygnował już z mistyfikacji i spoglądał ku niej całkiem otwarcie. Mogłaby przysiąc, że uśmiechał się lekko, jakby w oczekiwaniu na jej rezonans, a może konstruując już w myślach swoją dalszą inicjatywę. Niestety, żadne z nich nie podziałało dostatecznie szybko i na przeszkodzie dalszemu rozwojowi wypadków stanęła prosta przyczyna: tramwaj dojeżdżał do jej przystanku. Podniosła się z miejsca, wewnętrznie podbudowana, ale też w smutnym poczuciu utraconej okazji. Dlaczego nie spotkali się w innym miejscu, o innej porze, w bardziej im sprzyjających warunkach? Los nie obchodził się z nią sprawiedliwie! Ten mężczyzna był zapowiedzią tego wszystkiego, za czym tęskniła jej wyposzczona zmysłowość i na co zgadzał się jej umysł! Nie miała nawet żadnej wizytówki, którą w przypływie desperacji mogłaby podać mu wychodząc. A może widząc, że ona podnosi z miejsca, zadziała wreszcie konkretnie?
Nic na to nie wskazywało. Kierując się ku drzwiom, zmuszona była zatrzymać się na wysokości siedzenia mężczyzny. On teraz na powrót wpatrywał się w okno, nie śledząc już nawet jej odbicia w szybie. Na chwilę przed opuszczeniem tramwaju odważyła się chociaż, by wykręcić głowę ku zamkniętej książce w jego dłoni. Na jej okładce widniał wyraźny tytuł: "Schizofrenia - jak żyć z chorobą?"...